Heelsmit17

wtorek, 14 czerwca 2016

   BEZINTERESOWNOŚĆ 


  Ludzka bezinteresowność bywa zaskakująca...
Jak mało trzeba, by poprawić komuś humor samym " Cześć" mówiąc to nieznanej osobie.
Ostatnimi dniami idąc ulica, jakiś chłopak powiedział mi "siema".   Nie sądzę, bym go znał, ale odpowiedziałem mu tym samym. Obejrzałem się za siebie, a ten się uśmiechał.
Teraz pewnie u większości z Was zapala się lampka  i myślicie sobie " To ciepluch " :)
Niekoniecznie, ale też nie mówię, że to nie może być prawda.
Czasem ludzie po prostu  z sympatii, z kultury lub z wychowania mówią to, by pokazać swoje maniery.
 Znałem kiedyś  pewnego chłopaka, który każdemu mówił " Dzień dobry".  To nic złego, ale po setnym powitaniu trafiał mnie szlag, bo przecież... ile można...
Opowiadał, że jak On mówi komuś "dzień dobry" to dla niego dzień staje się piękniejszy.

     Miałem kilka takich sytuacji, kiedy ja sam z grzeczności widząc starszą panią oferowałem pomoc w zaniesieniu zakupów do mieszkania, przez co się nieraz spóźniałem na zajęcia, lecz czułem, że innym trzeba pomóc.
   Pewna pani opowiadała mi o swoim wnuczku, który trafił do więzienia za narkotyki w wieku 19- lat i urwał z każdym kontakt, bo się od niego "odwrócili".  Jak mi to opowiadała  kobieta, to sama mówiła, że nikt się od niego nie odwrócił, tylko każdy w rodzinie chciał, by zrozumiał swoje błędy.
A on im kazał spierdal**.   Zaznaczył u komendanta więzienia, że nie życzy sobie niczyich wizyt, żadnych paczek, telefonów, nic.
  Nie każdy chce pomocy od strony bliskich,  a na siłę się nikogo nie zmieni.

    Każdy z nas wybiera jaką drogą pójdziemy, czy będziemy wobec drugiego człowieka szczerzy, czy zakłamani, czy będziemy go lubić, czy nienawidzić.
 Znam osoby, które dla szacunku u swoich pseudo znajomych potrafią zgnoić innych bez powodu, tylko po to, by pokazać się w czyiś oczach jako ktoś wielki.  Jedno Wam powiem.  Jesteście nikim, jeśli dla szacunku takiej hołoty jesteście w stanie niszczyć innym psychikę.

    Pewnie każdy z Was zna przypadek Dominika.. Młodego chłopaka, który przez docinki innych chłopaków nie wytrzymał presji i zrobił coś głupiego.
 Odebrał sobie życie po powrocie ze szkoły, bo nie mógł już wytrzymać tego gnojenia od niewychowanych i nierozgarniętych dzieci, który nie potrafili myśleć o innych tylko o tym, by zyskać szacunek u innych.
 Zachowali się jak tanie smarki, które zrobią wszystko, by ich bardziej lubili ich pseudo znajomi. Tylko gdy zostaniecie w potrzebie Ci wasi pseudo znajomi się odwrócą i powiedzą " Sorry, nie mam czasu".
 Lepiej zadbajcie o kogoś kto jest wart waszej przyjaźni, a nie szukajcie znajomych tam gdzie panuje wrogość  i brak wychowania.  Jak Cię widzą, tak Cię piszą.

    Sami też chyba tak macie, a nawet jak nie to powiem Wam coś na swoim przypadku.
Jestem osobom jeszcze  młodą, nie zawszę sobie radzę i nie zawszę potrafię pomóc sam sobie z problemami.
  Nie tnę się jakbym był kawałkiem mięcha, bo to słabe.  Według mnie jest to szukanie współczucia na siłę.   Jak się ktoś tnie, to tylko dlatego, że nie robi nic w kierunku, by zacząć żyć na nowo i stawić czoło problemom.
 Wystarczy próbować,  a może się uda?
 Znam kilkanaście osób, które się tną,  z większością na ten temat rozmawiałem i pewna osoba zaskoczyła mnie w rozmowie najbardziej... Nie będę cytować całości rozmowy, lecz fragment jaki mi pozostał w pamięci"Tnę się ze szczęścia".
  Nie wiem jak wy, ale mnie to zamurowało, bo chyba nie da się takiej osobie pomóc. gdyby miała problem to można byłoby go jakoś rozwiązać..
Ale pozbawić kogoś szczęścia, by przestał się ciąć?... Tak się nie da.
Nie jestem zwolennikiem i sympatykiem osób, u których widzę blizny po cięciu. Ok,
 mogła taka osoba dużo przejść w życiu, ale to nie powód, by się ciąć, czy zaraz łapać za butelkę wódki. Jak w swojej piosence pisała Monika Urlik " Nie pomniejszy żalu pusta butelka " .
Miałem napisać coś na swoim przykładzie  i jakoś mi uciekł wątek, bo zająłem się pisaniem o czymś innym, lecz już powracam do tematu... Nie wiem czy też tak macie, ale np, ja jesli nie potrafię sobie samemu pomóc, to pomagam innym.
 Dla innych wydać się może to dziwne, bo jak ma komuś pomóc osoba, która nie potrafi pomóc samemu sobie...
 Jak chodziłem do gimnazjum lubiłem słuchać ludzi, o ich problemach, trudnościach, po prostu mi zaufali i wiedzieli, że nie są z problemami sami. Starałem się pomagać,  odpowiadałem na pytania, na które inni nie znali odpowiedzi. wtedy czułem, że robię coś fajnego.

 Kiedyś widząc na ławce w parku zapłakaną kobietę, miałem ochotę podejść i się zapytać bezinteresownie " co się stało? ", ale   MIAŁEM.  Nie zrobiłem tego, bo w głowie miałem mnóstwo myśli " Może Ona woli pobyć sama i się wypłakać", " Może  Ona nie chce się zwierzać obcym ludziom".  I wiecie co?
 Żałuję do dzisiaj, że się nie zapytałem, bo niektórym rozmowa może pomóc i ulżyć jak się komuś wygada,  a nawet jeśli, by odmówiła, to by wiedziała, że są na świecie osoby, które nie są obojętne. U mnie wygrała niepewność, nie tchórzostwo.   Pomagając innym, nawet samym próbowaniem, czy wysłuchaniem, wiedziałem, że  jestem do czegoś potrzebny i przydatny.
Wszystko się zmieniło, bo  nie każdy już ma ochotę i odwagę, by rozmawiać wprost.

























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cenię sobie każdego pozytywne jak i negatywne zdanie.